Maroko Tour – Dni 15-16
Wczoraj post nie pojawił się z powodu bardzo szybkiej ucieczki pod 3 warstwy kocy.
Dnia 15 przedzieraliśmy się przez Atlas Wysoki na przełęczy położonej na 2200 m n.p.m. Ten dzień był dla Nas wyjątkowo ciężki. Do podjazdu mieliśmy ponad 500 metrów w pionie a sama trasa usłana była niespodziankami.
Pierwszą z nich okazały się bardzo agresywne psy. Jak dotychczas dzikie watahy psów nie interesowały się Nami zbytnio. Tym razem jednak zostaliśmy zaatakowani przez dwa stada i kilka pojedynczych psów. W odróżnieniu od pustynnych burków te żyły przy domostwach i być może broniły „swojego terytorium”. Dzięki jednej z takich band okazało się że nasze rowery rozpędzają się do 50km/h prawie tak szybko jak samochody wyścigowe 😉
Podczas podjazdu podbiegały do Nas również dzieci. Niektóre z nich są nieszkodliwe i przybijają jedynie piątki co jest dość zabawne, natomiast natrafiliśmy również na wyjątkowo upierdliwą grupkę, akurat na dość stromym podjeździe, przez którą zostałam nieco wyszarpana za koszulkę i ledwo uniknęłam ciosu miotłą…
W trakcie podjazdu podziwiać można było również siedliska koczujących berberyjskich rodzin. Najciekawszym zjawiskiem były dla mnie prawie rozlatujące się namioty ale z panelem solarnym na „dachu”. Śmiejemy się, że przecież jakoś trzeba obejrzeć La liga (w większości wiosek panowie zbierają się w knajpach wieczorami gdzie na dużych ekranach leci właśnie La liga, co więksi fanatycy wystrajają nawet knajpy w barwy i gadżety klubów, nawet FC Barcelony i Realu Madryt jednocześnie).
Na samej przełęczy zrobiliśmy kilka zdjęć po czym zjechaliśmy około 250 metrów w dół do miejscowości Timahdite.
Zjazd okazał się być bardzo chłodny przez co wyjątkowo Nam się dłużył, tak jak w trakcie podjazdu zostaliśmy też obszczekani przez kilka burków. Po dojeździe do miejscowości okazało się że Nasz pensjonat w którym początkowo planowaliśmy spać nie do końca działał, na dodatek cena jaka została Nam zaproponowana była nieco zbyt wysoka w stosunku do standardu. Google map wyszukało Nam hotel w centrum wioski gdzie postanowiliśmy zajechać. Tam cena była już adekwatna w stosunku do jakości czyli bardzo niska. W hotelu spędziliśmy najzimniejszą noc jak dotychczas. Marokańskie hotele mają to do siebie że w większości wyłożone są kaflami, na podłogę kładzie się malutki dywanik no i się nie grzeje… No bo po co… Tym sposobem poszliśmy spać dość wcześnie.
Dzień 16 Naszej podróży rozpoczął się podjazdem na wysokość 1960 metrów którego nawet mieliśmy nie poczuć. Ale jak to zawsze z obietnicami Kierownika bywa poczuliśmy ten Podjazd dość mocno. Tego dnia przebijaliśmy się przez szczyty Atlasu Średniego. Krajobraz tego pasma różni się od Atlasu Wysokiego, jest on bardzo zielony i lesisty.
Nagrodą za wjazd na szczyt był bardzo długi zjazd lasami, gdzie przed miejscowością Azrou znajdowały się zarówno znaki „uwaga sarny” jak i „uwaga niebezpieczne małpy”. Myślałam że małp nie doczekam się wcale jednak na drodze ukazało się ich w pewnym momencie bardzo dużo. Z jednej strony kilka było karmionych przez dzieci, z drugiej małpy siedziały na przydrożnych bandach, trzecia wymuszała orzeszki na przestraszonym turyście, który bał się obok niej przejść.
Po długim i atrakcyjnym zjeździe wypiliśmy kawę i zaczęliśmy ponowną wspinaczkę ok. 250 metrów w pionie. Po wyjechaniu na szczyt licznik wskazał przejechanych 1000km Naszej trasy!
Z tej okazji, już w zdecydowanie wyższej niż w górach temperaturze, po przejechaniu 103 km zajechaliśmy do Meknesu gdzie po kąpieli wybraliśmy się na zwiedzanie miasta. Zwiedziliśmy uliczki Mediny gdzie też znajduje się Nasz hostel ale też zobaczyliśmy m. in. Bramę Bab el Mansour- podobno najpiękniejszą bramę w Maroko.
Jutro przed Nami trasa, rzekomo po płaskim, 60 km do Fezu.
Trasa Midelt – Timahdite
Trasa Timahdite – Meknes