Kotlina Kłodzka – Wrocław. Przejazd rowerem.
Poprzedni nasz artykuł traktował o wycieczce po części Kotliny Kłodzkiej oraz dojeździe w góry z Wrocławia. Pewnie część z Was kończąc lekturę tego artykułu zadała sobie pytanie – No dobrze, ale z tej Kotliny Kłodzkiej trzeba teraz wrócić, tylko jak?
Oczywiście najprostszą odpowiedzią jest: Tak jak przyjechaliście – pociągiem!
Jednak jak się domyślacie nie o powrocie pociągiem będzie tutaj mowa.
Jadąc samochodem trasą relacji Wrocław – Kłodzko i z powrotem trudno jednak sobie wyobrazić powrót z gór rowerem. Droga krajowa nr 8 to jedna z najbardziej niebezpiecznych tras w Polsce. Ilość śmiertelnych wypadków na niej w skali roku jest przerażająca. Nie lepiej jest na tzw. “drodze strzelińskiej”. Może mniej wypadków, ale droga wąska, dużo zakrętów, kierowcy jadą jak szaleni.
Jest jednak kilka alternatyw powrotu rowerem z rejonu Kłodzka przyjemną, bezpieczną, mało uczęszczaną drogą do Wrocławia.
Jedną z nich jest kombinowana trasa biegnąca w zasadzie po środku, pomiędzy wspomnianymi wyżej drogami.
Jako, że bardzo często punktem startu i mety naszych wycieczek jest Rogówek ową trasę przedstawimy Wam również z tej miejscowości, jednakże zarówno w początkowym jej biegu jak i dalszym można ją dowolnie modyfikować. Mamy więc nadzieję, że jeśli nasza propozycja nie będzie dla Was do wykorzystania w całości to przynajmniej będzie kanwą do opracowania własnej trasy.
Podstawowym kryterium jakie braliśmy pod uwagę przy planowaniu owej trasy był mały ruch samochodowy, a ładne widoki i ciekawe miejsca odwiedzane po drodze były kryterium uzupełniającym.
Myślę, że nasza propozycja odpowiada obydwu zdefiniowanym parametrom, a widoczki i ukształtowanie terenu praktycznie do wysokości Strzelina zostaną w Waszej pamięci na długo.
Ruszamy więc z Rogówka przez Jaszkową Górną i Kolonię Gaj w stronę Kamieńca Ząbkowickiego. Czeka na nas wąska, ale dobrej jakości droga asfaltowa praktycznie do miejscowości Laski, gdzie zaczynają się lekkie dziury ciągnące się praktycznie do Kamieńca Ząbkowickiego, ale bez obawy, drogą można swobodnie jechać i to na całkiem niezłej prędkości, tym bardziej, że od Przełęczy Kłodzkiej jedziemy do Kamieńca Ząbkowickiego praktycznie cały czas z góry . Po drodze mimo dwóch dość ciężkich, ale krótkich podjazdów mamy możliwość podziwiania panoramy praktycznie całej Kotliny Kłodzkiej z otaczającymi ją górami oraz bliżej położonymi szczytami oraz łąkami. Całość przetykana jest fantastyczną kolorystyką żółknących i czerwieniących się jesiennych liści.
Tak jak wspomnieliśmy wyżej jazda do Kamieńca jest dość przyjemna, praktycznie bez ruchu samochodowego, za wyjątkiem króciutkiego odcinka na drodze krajowej nr 46 z Przełęczy Kłodzkiej do Lasek, którą przemieszcza się dość sporo pojazdów w kierunku Opola. My na szczęście skręcamy z niej dość szybko do centrum Lasek i wsi Ożary i spokojnie dojeżdżamy do Kamieńca Ząbkowickiego.
W Kamieńcu Ząbkowickim możemy się zatrzymać na dłużej, jeżeli nie mamy zbyt wielkiego parcia na czas dojazdu, zrobić większy lub mniejszy odpoczynek, a jak ktoś będzie miał ochotę zwiedzić górujący nad miasteczkiem zamek. Informacje na temat zwiedzania, cen biletów oraz historii jego budowy i funkcjonowania znajdziecie na stronie Pałacu Marianny Orańskiej.
My tymczasem kierujemy się w stronę Ciepłowodów. Niestety wjeżdżając do Stolca droga znacząco się pogarsza, jednak nie na tyle żeby sprawić większe kłopoty.
W Stolcu zatrzymujemy się na dłużej. Z jednej strony postanowiliśmy sfotografować chylący się ku upadkowi pałac, z drugiej strony podziwiać gotycki kościół pw. Św. Zuzanny.
Pałac Stolec został zbudowany w XVII wieku na ruinach wcześniejszego średniowiecznego zamku, zburzonego podczas wojen husyckich. Pałac został zbudowany w stylu barokowym, a następnie na przełomie XIX i XX wieku został przebudowany. W czasie II Wojny Światowej w pałacu zorganizowano składnicę dzieł sztuki, nadzorowaną przez Konserwatora Prowincji Dolnośląskiej Gunthera Grundmanna, do której zwożono dzieła sztuki z Wrocławia. Po wojnie pałac został splądrowany przez wojska radzieckie, a następnie zdewastowany przez zasiedlających go Romów. Obecnie pałac popada w ruinę pod kuratelą Agencji Nieruchomości Rolnych i prawdopodobnie już niedługo dokona żywota, choć można go jeszcze uratować.
W zgoła innym stanie znajduje się wspomniany kościół pw. Św. Zuzanny. Został on zbudowany w XIII w., więc pewnie pamięta słynna bitwę pod Stolcem, ale o niej za chwilę. Następnie był on wielokrotnie przebudowywany.
Jednak w zasadzie w niezmienionym kształcie pozostał do dziś. Odwiedzając kościół od razu rzuca się w oko “mostek pokutnic” jakże podobny do tego z kościoła Marii Magdaleny we Wrocławiu.
Otoczenie kościoła jest w tej chwili porządkowane, a w samym kościele trwają prace remontowe. Na jego tyle znajduje się niewielki cmentarzyk dawnych mieszkańców Stolca z kilkoma zachowanymi grobami.
Na koniec jeszcze trochę o historii, a konkretnie o bitwie pod Stolcem, która miała miejsce 24.04.1277 r. (Ci co mają dosyć historii mogą przejść do dalszego opisu trasy).
Jej przebieg i przyczyny są dość ciekawe i kładą się cieniem na przekazie historycznym jaki otrzymujemy w szkołach, o szlachetnych Piastach i ich niezłomnej walce o polski byt z germańską nawałą.
Oczywiście wielu książąt z dynastii Piastów prowadziło propolską politykę i dążyło do zjednoczenia ziem polskich, jednakże nie było aż tak różowo. Przykładem tego jest chociażby bratobójcza bitwa pod Stolcem rozegrana między wojskami zwaśnionych książąt śląskich. Ale od czego się zaczęło? Ano wszystko przez Bolesława II Rogatkę, który kilka miesięcy wcześniej, tj. 18.02.1277 r. porwał, a następnie uwięził na zamku we Wleniu księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa. W obronie księcia została zawiązana koalicja. Miasto Wrocław wystawiło hufce zbrojne, które zostały wsparte przez książąt głogowskich z Henrykiem III Głogowczykiem na czele oraz przez księcia wielkopolskiego Przemysła II, późniejszego Króla Polski. Na tą koalicję Bolesław II Rogatka był jednak dobrze przygotowany. Wspomagany swoimi synami oraz najemnikami z Miśni, Bawarii i Szwabii najechał dzielnicę wrocławską. Wojska wrocławskie postanowiły wyjść mu naprzeciw, w wyniku czego doszło do bitwy pod Stolcem. Bolesław II Rogatka wyszedł z tego starcia zwycięsko, chociaż sam zbiegł z pola bitwy i gdyby nie inicjatywa jego syna Henryka V Grubego doznałby on sromotnej klęski.
Wracając jednak do naszej trasy. Po wyjeździe ze Stolca kierujemy się w stronę Kobylej Głowy i Ciepłowodów. Osobiście sugeruję po dojeździe do drogi łączącej Ząbkowice Śląskie i Sieroszów przejechać przez nią prosto i kontynuować dalszą jazdę przez las. Oszczędzamy dzięki temu kilka kilometrów oraz unikamy jednego podjazdu. Sama droga przez las jest dość przyjemna i tylko ostatnie 100 m prowadzi po dość wysokiej trawie.
W dalszym ciągu czeka nas dość dużo zjazdów pagórkowatym terenem, aż do miejscowości Prusy, po w miarę dobrej drodze, obfitującej w całkiem ładne widoczki.
Niestety wszystko dobre kiedyś się kończy. Od Prusów, aż do Mańczyc, a w zasadzie nawet do miejscowości Węgry czekają nas naprzemiennie krótsze i dłuższe odcinki poniemieckiej kostki oraz dość mocno zdewastowanego asfaltu. Jedynie w Borowie stan asfaltu jest dobry. Może dlatego, że w Borowie jest siedziba gminy.
Od Węgier już do samego Wrocławia jedziemy bardzo dobrą nawierzchnią , jedyną przeszkodą są otwarte przestrzenie, na których dość mocno wieje i można się trochę umordować.
Jeszcze przed Borowem, we wsi Mańczyce warto się na chwilę zatrzymać przy pałacu, a w zasadzie jego ruinach. Robi on podobne wrażenie jak pałac w Stolcu i jeżeli ktoś się nim na poważnie nie zajmie niedługo nic z niego nie zostanie. Kilka ciekawych informacji na jego temat znajdziecie w artykule na portalu Polska Zachwyca, do lektury którego zachęcamy.
Podsumowując należy stwierdzić, iż najciekawszym odcinkiem drogi jest odcinek z okolic Kłodzka do wsi Karczyn, obfitujący w zróżnicowany teren, ładne widoki i ciekawe zabytki. Pozostałą część trasy po prostu trzeba przejechać i dotrzeć do celu.
Ciekawi jesteśmy jak Wam spodobałaby się ta trasa. Jeśli jeszcze tej jesieni ktoś z Was by ją przejechał opiszcie w komentarzach swoje wrażenia na jej temat.
A co dalej na blogu w najbliższym czasie? Po kilku artykułach rowerowych już niedługo wracamy do cyklu Słowackiego. W kolejnym artykule, tak jak już anonsowaliśmy w poście Z wizytą u Janosika wybierzemy się w Góry Choczańskie.