Dystans: 116,29 km
Tym razem po noclegu w pensjonacie wyruszyliśmy skoro świt czyli o 8:00 w kierunku Adriatyku.
|
Ruszamy spod naszego noclegu w Postojnej. |
Początkowo podjazd i zjazd, podjazd i zjazd. Zanim jednak doszło do zjazdu dotarliśmy do niepozornie wyglądającego od strony szosy rezerwatu Krasowego „Risnik”. Nikt z nas się chyba nie spodziewał, że przy samej drodze, zasłonięte krzakami jest tak ładne wyrobisko krasowe.
|
Na razie po płaskim w stronę Adriatyku. |
|
Przed nami widok na szczyt Pleša. |
|
Na rezerwacie krasowym Risnik. |
|
Na rezerwacie krasowym Risnik. |
|
Chwila wytchnienia po drodze. |
|
Na granicy słoweńsko – włoskiej. |
|
Na granicy słoweńsko – włoskiej. |
W pewnym jednak momencie zaczął się wspomniany wcześniej kilkudziesięciokilometrowy zjazd do Triestu, no i byliśmy we Włoszech.
Ach ta Italia. Już nie ten porządek co w Słowenii, potworny ruch samochodów i skuterów i my na rowerach. Generalnie bardzo ciężko. Ale jednak się udało i po kilkunastu minutach od wjazdu do centrum Triestu wylądowaliśmy nad Canale Grande. Miejscu najczęściej odwiedzanym i fotografowanym w Trieście.
|
Canale Grande w Trieście. |
|
Chwila konsternacji w poszukiwaniu kawiarni. |
|
No i jest upragniona kawusia. Szkoda, że tak bardzo rozrzedzona mlekiem. |
Oczywiście nie obyło się bez Cafe Italiana, specyficznej, włoskiej, lekkiej kawce, po której ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie miasta, zaliczając dwa kościoły z okolicy Canale Grande, czyli Chiesa di Sant’Antonio Taumaturgo oraz Saint Spyridon Church. Następnie przyszła kolej na nabrzeże i Piazza Unità d’Italia, czym w zasadzie zakończyliśmy aktywne zwiedzanie triesteńskich zabytków.
|
Saint Spyridon Church. |
|
Chiesa di Sant’Antonio Taumaturgo i Canale Grande. |
|
Nad wybrzeżem Adriatyku. |
|
Nad wybrzeżem Adriatyku. |
|
Piazza Unità d’Italia. |
|
Piazza Unità d’Italia. |
Dalej pozostało znalezienie klasycznej, lokalnej pizzerii i wyjechanie z miasta. Udało się zrealizować obie kwestie, jednak nie bez problemów. Pizzerię usiłowaliśmy znaleźć po drodze wyjazdowej z miasta. Problem polegał na tym, że co chwila musieliśmy zjeżdżać z już dobranej trasy gdyż okazywało się, że albo jest to wyjazd na autostradę, albo zakaz jazdy rowerem, albo coś nam nie pasowało i trzeba było korygować mapę.
Dzięki Bogu w trakcie tych korekt udało nam się znaleźć fantastyczną rodzinną pizzerię. Pizza była wyśmienita i w dodatku za rozsądną cenę. Właściciel nie omieszkał oczywiście nas wypytać skąd jesteśmy i dokąd jedziemy.
|
Na wspaniałej włoskiej pizzy. |
Co do samego wyjazdu z Triestu to była to istna droga przez mękę. W końcu udało nam się trafić na „Paranzanę” – szlak rowerowy biegnący śladem dawnej kolejki wąskotorowej, którym to zajechaliśmy aż do Chorwacji. „Parenzana” okazała się bardzo ciekawą ścieżka rowerową. Szczególnie jej słoweński odcinek jest bardzo atrakcyjny, obfitujący w wiele fantastycznych widoczków oraz przejazd kilkoma, dawnymi tunelami kolejowymi.
|
Parenzana, jej słoweński odcinek. |
|
Parenzana, jej słoweński odcinek. |
|
Degustacja pierwszych dziko rosnących fig … |
|
… i niekoniecznie dziko rosnących winogron. |
|
… i niekoniecznie dziko rosnących winogron. |
|
Słoweński odcinek Parenzany w okolicach Piranu. |
|
Słoweński odcinek Parenzany w okolicach Piranu. |
|
Przejazd słynnymi tunelami Parenzany. |
|
Przejazd słynnymi tunelami Parenzany. |
|
Przejazd słynnymi tunelami Parenzany. |
|
Charakterystyczna zabudowa nad kanałami w okolicach Luciji. |
|
Solanki w sąsiedztwie Sicciole. |
Po przekroczeniu granicy Chorwacji, na której o mało nie staranowałem budki straży granicznej, zaliczyliśmy kolejny odcinek „Parenzany”, tym razem w wydaniu chorwackim, już nie tak gładki, gdyż kamienisto – szutrowy i dobrnęliśmy do campingu w Kanegrze.
|
Słońce zachodzi. Koniec dnia. Czas spać. |
Niestety okazało się, iż jest on tylko dla naturystów więc musieliśmy podjechać jeszcze 6 km dalej do Savudriji, gdzie zakończyliśmy ten dość długi i wyczerpujący dzień.