• BAŁKANY,  BUŁGARIA,  OKOŁOTREKKINGOWO,  REGIONY,  SPORT I PODRÓŻE,  TOP,  TRENINGI I WYPRAWY GÓRSKIE,  WARTO ZOBACZYĆ

    Riła i Pirin. Bułgaria to nie tylko morze.

    Bułgaria. Któż w niej nie był? Dla wielu Polaków zarówno starszego pokolenia jak i młodszych kraj ten kojarzy się głównie z zażywaniem kąpieli słonecznych i morskich w scenerii Morza Czarnego, na “urokliwych” plażach Słonecznego Brzegu czy Złotych Piasków. Ktoś inny miło wspomina degustacje bułgarskich trunków od robionej w domowym zaciszu rakii przez bardzo popularny w minionych latach koniak “Słoneczny Brzeg”, na winach melnickich i nie tylko skończywszy. Spis treści: Czy jednak Bułgaria to tylko morze? Otóż nie. Nie odkryję zapewne Ameryki stwierdzając, że Morze Czarne jest tylko jedną z atrakcji tego przepięknego kraju, a dla turysty górskiego jest Bułgaria rajem przez pryzmat chociażby dwóch najwyższych masywów górskich znajdujących się w…

  • OKOŁOTREKKINGOWO,  REGIONY,  RUMUNIA,  SPORT I PODRÓŻE,  TRENINGI I WYPRAWY GÓRSKIE,  Z PAMIĘTNIKA KIEROWNIKA- WSPOMINKI NIEROWEROWE

    Marmarosze wymarzone

    Można powiedzieć, że wyprawa w Marmarosze w roku 2011 nie była dziełem przypadku. Nie licząc studenckich marzeń pierwszy realny pomysł wyjazdu w ten przepiękny masyw górski pojawił się pewnego lipcowego wieczoru roku 1999, kiedy to rozbici namiotem na głównym grzbiecie Czarnohory spoglądaliśmy z Jackiem na nie tak odległe kolejne szczyty znajdujące się już po rumuńskiej stronie granicy. Nawet nie mogliśmy ich rozpoznać. Nazwy Pietros Budyjewski, Furatyk czy Farkaul nic nam nie mówiły, a przekroczenie granicy rumuńskiej zbywaliśmy wzruszeniem ramion. Jednak po kolejnych kilku latach udało się. Najpierw w dość mocnym zespole wyruszyliśmy na podbój Alp Rodniańskich, a następnie, bogaci we wcześniejsze rumuńskie doświadczenia postanowiliśmy rozprawić się z Karpatami Marmaroskimi. I…

  • OKOŁOTREKKINGOWO,  REGIONY,  RUMUNIA,  SPORT I PODRÓŻE,  TRENINGI I WYPRAWY GÓRSKIE,  Z PAMIĘTNIKA KIEROWNIKA- WSPOMINKI NIEROWEROWE

    Wędrówka grzbietem Alp Rodniańskich

    Budzę się przed szóstą. Jest już jasno. Nie ma co, trzeba wstawać. Wychylam głowę z namiotu i powoli gramolę się na zewnątrz. Nieopatrznie dotykam plecami mokrego od wewnątrz tropiku namiotu. O Boże, jak mokro i zimno. W dolinach zalega mgła, a koło nas pojawiają się pierwsze promienie słońca. Rosa zalega na trawie, przez co sandały mam mokre już po pierwszych krokach, kiedy trzeba pójść i się po prostu wysikać. Kolejne wyzwanie. Mycie w potoku. Zęby w trakcie mycia strzelają od lodowatej wody, ale daję radę. Nabieram jeszcze wody do gara i wracam do obozowiska. Nastawiam kawę. Powoli słyszę niemrawe ruchy w namiotach, ktoś wychyla głowę, ktoś po cichu mówi „…