AUSTRIA,  CZECHY,  REGIONY,  TOP,  WARTO ZOBACZYĆ

Wschodnie Czechy i południowe Morawy. Magiczne miasteczka na wyciągnięcie ręki.

Niniejszy artykuł jest pokłosiem “majówkowej” wizyty u naszych południowych sąsiadów (i nie tylko), o dziwo nie rowerowej, trochę samochodowej, trochę kolejowej i trochę pieszej.

W zasadzie oprócz zaplanowanego wyskoku do Wiednia (mieliśmy wcześniej kupione bilety kolejowe) nie było jakiegoś wielkiego planu na zwiedzanie. Na liście było kilka miasteczek, jakaś winnica, szwendanie po Brnie, generalnie bez napinki, chociaż i tak wyszło dość intensywnie.

Dyja i wzgórze zamkowe w Znojmie.

Charakter wyjazdu determinował również środek transportu jakim się poruszaliśmy, a mianowicie samochód, dzięki któremu mogliśmy szybko przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi, odwiedzanymi miejscami.

Odstępstwem od tej reguły był pociąg, którym udaliśmy się z Brna do Wiednia. Jest to całkiem fajna opcja na jednodniowy wypad do stolicy Austrii, ale o tym za chwilę.

Na dworcu głównym w Wiedniu.

Przed wyjazdem zastanawialiśmy się co zobaczyć na Morawach, bo to że warto wiedzieliśmy już od czasu rowerowego przejazdu przez ten urokliwy kawałek czeskiej ziemi, który odbyliśmy w 2017 roku. Ostatecznie stanęło na będących jeszcze we wschodnich Czechach Letohradzie i Litomyślu oraz na morawskim Znojmie, Mikulovie i Lednicach, o samym Brnie nie wspominając. Częścią wyjazdu był także wypad do Wiednia.

Poniżej kilka refleksji z czesko-morawskiej “majówki”:

Letohrad

Morowa kolumna maryjna i kościół św. Wacława w Letohradzie.

Najbardziej senne z wszystkich odwiedzonych miejsc, jednak w tej senności jest pewien sukces. Ludzie niespiesznie przemieszczają się pomiędzy zabytkowymi podcieniami kamieniczek letohradskiego rynku, który naszym zdaniem jest największą atrakcją tego miasteczka. Na rynku usytuowana jest, jak to w wielu miasteczkach Śląska i północnych Czech morowa kolumna maryjna upamiętniająca zarazę, która nawiedziła te ziemie w XVII wieku. Świeżo odrestaurowana, ciesząca oczy turystów i mieszkańców Letohradu.

Z pewnością na uwagę oprócz rynku zasługuje barokowy Zamek Kyšperk, w którym obecnie mieści się hotel, restauracja i szkoła. Do zamku przylega dość ciekawy park dający nieco wytchnienia w upalne dni. 

Nasza króciutka wizyta w Letohradzie została nieco wydłużona degustacją kawy i bezy Pavlova serwowanych w kawiarni “U Natálky” na letohradskim rynku. Polecamy.

Litomyśl

To już inna liga. W zestawieniu z Letohradem Litomyśl wygrywa zarówno atrakcjami (zamek, starówka) jak i ofertą gastronomiczno – noclegową, chociaż nie ona będzie przedmiotem porównania.

Rynek w Litomyślu(i).

Zdecydowanie magnesem przyciągającym turystów jest renesansowy, arkadowy zamek, zbudowany w latach 60-80 XVI wieku przez Vratislava z Pernštejna. Na pewno wyróżniającą go cechą jest zachowany sgrafittowy wystrój fasad i attyk. Niestety w czasie naszego pobytu zamek przechodził remont  i jego gruntowne zwiedzanie nie było możliwe. 

W 1999 roku zamek został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.

Z czego jeszcze słynie Litomyśl?

Otóż urodził się tu słynny czeski kompozytor Bedrzich Smetana, którego nazwisko przypomina odbywający się co roku w Litomyślu, a może w Litomyśli (zdaje się, że zgodnie z czeskimi zasadami językowymi Litomyśl jest “kobietą”)  festiwal operowy.

Pianino Bedrzicha Smetany

Litomyśl posiada także jeden z dłuższych rynków w Czechach mierzący aż 500 m, na którym znajduje się gotycki ratusz oraz szereg renesansowych i barokowych kamienic.

Warto przejść się po starówce, napić kawy czy zjeść coś dobrego w jednej z wielu restauracji, z których rozchodzą się fantastyczne zapachy.

Brno

Stolica południowych Moraw może nie jest najpiękniejszym miastem Czech, jednak posiada szereg zalet, a i atrakcji turystycznych jest kilka.

Brno przez Polaków jest często pomijane jako cel turystycznych wojaży. Przejeżdżając przez nie w drodze np. nad chorwackie wybrzeże przelatujemy obok i co najwyżej zatrzymujemy się na jeden nocleg, po czym jedziemy dalej.

Warto jednak poświęcić temu miastu przynajmniej jeden dzień, gdyż ma ono kilka rzeczy do zaoferowania, zarówno pod kątem historyczno – krajoznawczym jak i gastronomicznym.

Katedra św. Piotra i Pawła

Dla nas Brno było przede wszystkim bazą wypadową na Morawy oraz do Wiednia i  jest to niechybnie wielka zaleta tego miasta. Dzięki temu, oprócz jednodniowego, całodziennego spaceru po mieście mieliśmy możliwość wieczornego, powolnego smakowania Brna, ciszy panującej w wąskich uliczkach okolic starego ratusza ale też i gwaru tradycyjnej czeskiej gospody.

Co nas urzekło w Brnie?

Może nie jesteśmy klasycznymi turystami, zachwycającymi się tylko zabytkowymi katedrami czy zamkami bo zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na nas, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO Willa Tugendhat. 

Została ona zbudowana w latach 1929 – 1930 i jest jednym z najbardziej spektakularnych funkcjonalistycznych, modernistycznych dzieł architekta Ludwiga Mies van der Rohe. W willi zastosowano stalową konstrukcję szkieletową bez ścian nośnych co umożliwiło stworzenie uniwersalnej i otwartej przestrzeni, połączonej z otaczającą przyrodą (kompozycje roślin, zarówno niskich, krzewów jak i drzew tworzą jedną harmonijną całość z budynkiem).

Jednak żebyśmy nie wyszli na pozbawionych chęci poznawczych “Januszów” musimy stwierdzić, iż również starsze brneńskie budowle, czy miejsca bardzo nam się podobały.

Katedra św. Piotra i Pawła, stary Ratusz, twierdza Špilberk, namesti Swobody czy Targ Zielny były przez nas nawiedzane kilkukrotnie.

Niechybnie warto także pochwalić Brno za jego wszechstronną ofertę gastronomiczną. Istnieje szereg rankingów specjalizujących się w zestawieniach typu “TOP 10 restauracji w Brnie” dlatego też nie będziemy się tutaj wymądrzać.

W nasze gusta smakowe oraz wizualne wpadły jednak trzy restauracje, które chcielibyśmy polecić.

  1. Charlie’s Square – ciekawy wystrój wnętrza, bardzo dobra kuchnia i własne, fantastyczne kraftowe piwo.
  2. Lokál U Caipla – dobra kuchnia i niesamowity wystrój wnętrza.
  3. U Dřevěného vlka – atmosfera klasycznej czeskiej gospody i wyśmienite jedzenie, w tym jego ilość.

Wprawdzie trochę przez przypadek, ale jednak trafiliśmy także na festiwal piwny organizowany na Targu Zielnym i muszę przyznać, że nawet w tak konserwatywnym pod względem warzenia piwa kraju jak Czechy widać powiew zmian. Wprawdzie w porównaniu z osiągnięciami polskich piwowarów kraftowych Czechom brakuje jeszcze trochę finezji, ale na pewno jest to krok w dobrą stronę. Nie tylko pilsem i lagerem człowiek żyje.

Znojmo

Znojmo było pierwszym z miasteczek, które odwiedziliśmy w trakcie samochodowej objazdówki terenów położonych na południe od Brna i tak jak się spodziewaliśmy było warto do niego zajechać. Niektórzy twierdzą nawet, że jest to najładniejsze miasto Moraw, chociaż osobiście bym z tą tezą polemizował.

Rotunda  św. Katarzyny.

Niechybnie to założone przez Brzetysława I jeszcze przed rokiem 1037 miasto może się podobać. Szereg zabytków, w tym bardzo dobrze zachowane mury obronne z Vlkową wieżą, rynek z ratuszem, znojemski zamek, romańska rotunda  św. Katarzyny i kościół św Mikołaja mogą się podobać. Na pewno najbardziej urokliwe są wąskie uliczki otoczenia wzgórza zamkowego z malutkimi nierzadko gotyckimi kamieniczkami.

Łyżką dziegciu, która burzy ten harmonijny obrazek jest masakryczny budynek domu handlowego, gdzieś z lat 70-tych ubiegłego wieku stojący na środku rynku.Tylko za komuny można było postawić w tak klimatycznym miejscu coś tak koszmarnego.

W Znojmie pierwszy raz na poważnie zetknęliśmy się także z popularyzowaną wszem i wobec kulturą “winiarską” Moraw, które są w zasadzie jednym wielkim “zagłębiem” upraw winorośli oraz produkcji fantastycznych win, ze sztandarową Palawą na czele.

Wino pije się na Morawach wszędzie i o każdej porze dnia i nocy. Wybór gatunków jest w zasadzie nieograniczony i chyba tylko totalny malkontent może nie znaleźć niczego dla siebie.

Ciekawą propozycją dla enoturystów jest winoteka mieszcząca się w budynkach znojemskiego browaru zamkowego, w której wyeksponowane jest kilkadziesiąt (może nawet więcej) gatunków wina Można ich spróbować zakupiwszy przed wejściem wejściówkę doładowaną określoną kwotą koron. Po wejściu wybieramy określone wino, jego ilość, a płatność ściągana jest z naszej “wejściówki”. Tylko od zasobności naszego portfela i odporności na alkohol zależy ile i jakich win będziemy w stanie spróbować.

Znojmo jest także fajną miejscówką dla pasjonatów spływów kajakowych, które odbywają się na leżącej poniżej wzgórza zamkowego Dyją.

Mikulov

O ile Znojmo było dość interesującym miasteczkiem, o tyle Mikulov powalił nas już na łopatki i subiektywnie stwierdzamy, że chyba on jest najładniejszym miastem Moraw. Oczywiście z gustami się nie dyskutuje, jednak brak w ścisłej starówce “koszmarków” z lat minionych zdecydował o przyznaniu palmy pierwszeństwa w tym rankingu Mikulovovi.

Mikulov – zamek.

Przyjeżdżając do Mikulova samochodem warto się wcześniej zorientować w kwestii parkingów, gdyż różnice w cenach pomiędzy obrzeżami, a starówką są kolosalne. My za nasz kilkugodzinny postój na parkingu zlokalizowanym przy ul. Jiraskowej (w pobliżu ronda i marketu Billa) zapłaciliśmy za kilka godzin pobytu 4 korony, a na starówce ceny zaczynały się od 40 koron za godzinę postoju.

Parking jest troszkę oddalony od ścisłej starówki, ale ok. 15 – minutowy spacer nie nastręcza wielkich problemów (tutaj wszędzie jest blisko).

Co do atrakcyjności Mikulova, to tak jak w Znojmie stanowią o niej zabytki tego przepięknego miasteczka. Fantastyczny zamek oraz rynek z zabytkowymi kamieniczkami nadają miastu niepowtarzalnego uroku. Nawet duża ilość turystów nie przeszkadza w smakowaniu fantastycznej atmosfery tego miejsca.

Tak jak w Znojmie, w licznych lokalach gastronomicznych, króluje wino, które również można nabyć na straganach lub w okolicznych sklepach winiarskich.

Kaplicy św. Sebastiana.

Oprócz zwiedzania starówki, bardziej wytrwali mogą sobie zaserwować także pieszą wycieczką do położonej na wzgórzu Svatý kopeček kaplicy św. Sebastiana, bardzo dobrze widzianej ze wzgórza zamkowego.

Lednice

Ostatnim akcentem naszej samochodowej objazdówki po Morawach były Lednice, jednak zanim do nich dojechaliśmy wstąpiliśmy do klasycznej piwniczki z miejscowymi winami w Dolních Věstonicach. Po wejściu do piwniczki powaliła nas ilość gatunków wina jakie starszy pan był w stanie nam zaoferować. Oczywiście przed zakupem wina konieczna jest jego degustacja. W zasadzie każde z degustowanych win okazywało się wyśmienite, a po wypiciu kilku małych kieliszeczków zaczęło kręcić się w głowie. Niestety kierowca wyłączony był z części degustacyjnej.

Po około półgodzinnym pobycie w piwniczce, zakupie około 10-ciu butelek wina (niestety nie mieliśmy więcej gotówki, a kartą nie dało się płacić) ruszyliśmy dalej do Lednic.

W odróżnieniu od wcześniej opisanych miejsc Lednice, a w zasadzie tłumnie odwiedzany przez turystów zespół pałacowo – parkowy, mają zupełnie inny charakter. Rezydencja ta w swoim wyrazie przypomina nieco pałac w Mosznej, jednak bez takiej ilości wież jaka tam występuje.

Tak jak w przypadku Mosznej lednicki pałac zbudowany jest również w stylu neogotyckim. 

Pałac, a w zasadzie dawna twierdza, od XVI w. był wielokrotnie przebudowywany począwszy od  stylu renesansowego, przez barokowy kończąc na obecnym neogotyckim szlifie.

Do pałacu bezpośrednio przylega zabytkowa oranżeria, a nieopodal, w otaczającym pałac rozległym parku wzniesiono udostępniony do zwiedzania minaret.

Zwiedzanie wnętrz pałacu jest płatne. Za to oglądanie z zewnątrz bryły pałacu, spacer po ogrodach zamkowych nie wymaga wkładu finansowego. My wybraliśmy tę drugą opcję.

Wiedeń

Wiedeń tym razem odwiedziliśmy poniekąd przy okazji. Nie był on celem samym w sobie, jednak stwierdziliśmy, że skoro z Brna kursują do Wiednia pociągi, a cena za bilet kształtuje się w okolicach 30 – 40 zł od osoby w jedną stronę to czemu nie pojechać.

I tak startując  z Brna o godz. 8:48 po półtoragodzinnej jeździe jesteśmy w Wiedniu, który do godziny 17-tej możemy swobodnie zwiedzać (o 17:36 jest powrotny pociąg z Wiednia do Brna).

Swobodnie to może za dużo powiedziane, bo te niecałe 7 godzin w Wiedniu to w zasadzie “przelot” przez miasto. Na szczęście Wiedeń mieliśmy okazję zwiedzać już wcześniej przy okazji przejazdu rowerami z Polski do Chorwacji, więc część rzeczy mogliśmy pominąć lub dotknąć tylko symbolicznie. Relację z naszego wcześniejszego pobytu w Wiedniu możecie śledzić w artykule Dzień 6 Wyprawy do Chorwacji – Odpoczynek w Wiedniu do czego serdecznie namawiamy.

To czego podczas pierwszego pobytu nie udało nam się zobaczyć to Hundertwasserhaus dlatego też był on celem podstawowym wyjazdu.

Hundertwasserhaus to kompleks mieszkalny zaprojektowany przez Friedensreicha Hundertwassera, projektanta, performera porównywanego w swojej twórczości do Antoniego Gaudíego.

Innym przykładem wiedeńskich realizacji Hundertwassera jest m.in. ekologiczna spalarnia śmieci w Spittelau przekształcona z przemysłowej konstrukcji w bajkową budowlę przypominającą meczet, która stała się jedną z głównych atrakcji turystycznych Wiednia.

Wiedeń to także miasto spotkań. Jak to często bywa są sytuacje, kiedy naszych znajomych nie widujemy całymi miesiącami i akurat wyjeżdżając kilkaset lub kilka tysięcy kilometrów od domu spotykamy ich w najmniej spodziewanym miejscu.

Tak też było i tym razem, kiedy to w kawiarni INIGO przy Bäckerstraße spotkaliśmy naszych znajomych z Wrocławia. Kawa po wiedeńsku, jakieś ciasteczko w miłym towarzystwie to zawsze fajna sprawa, szczególnie kiedy w planie jest dużo zwiedzania.

Na pewno przydałoby się trochę wolniej delektować Wiedniem. Na pewno, po raz kolejny, wrócimy do niego, tym razem na dłużej. Może uda się odwiedzić galerię sztuki z obrazami Gustava Klimta, może posiedzimy wieczorem w jakiejś ustronnej knajpce na Praterze? Może. Czas pokaże.

Podsumowując nasz wyjazd na Morawy stwierdzamy, że jest to przepiękna część kraju naszych południowych sąsiadów. Działania wojenne nie odcisnęły piętna na czeskiej architekturze, w tym na Morawach. Wszystkie mijane miasteczka, budowle pozostały nienaruszone, a po okresie bezinwestycyjnym czasu epoki słusznie minionej, po ich obecnej rewitalizacji cieszą oczy turystów i miejscowych. Wspaniała kuchnia, fantastyczne wino, mili ludzie czy też umiarkowane ceny zachęcają do co najmniej kilkudniowego pobytu na Morawach.

Mamy nadzieję, że tych kilka słów oraz fotografii będą zachętą do odwiedzenia tego magicznego regionu, a wrażenia z pobytu długo będą wspominane w Waszych domach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *