Maroko Tour- Dzień 7
Dzień 7 Naszej wyprawy można nazwać mianem tych dni, które po prostu muszą się odbyć.
Po względnie dobrej a nawet bardzo dobrej pogodzie dosięgnęło Nas załamanie.
Kiedy o 7:00 zadzwonił budzik, którego dźwięk mieszał się z dźwiękiem ulewy wiadomo było że tak szybko nie wyjedziemy na trasę.
Po kolejnym przekładaniu śniadania na godzinę 9:00, 10:00 w końcu udało Nam się posilić i wsiąść na rowery.
Ofiarą dzisiejszej kiepskiej aury okazał się być Wąwóz Todra. Przez deszcz nie udało Nam się go odwiedzić.
Mimo niesprzyjającej aury, siąpiącego co chwilę większego lub mniejszego deszczu przejechaliśmy nasze 50 km w 2,5 godziny zaliczając w tym czasie również postój na bardzo dobrą kawę, chyba najlepszą z pitych dotychczas.
Ciekawostką dnia były widoki ośnieżonych świeżym puchem szczytów Atlasu Wysokiego oraz pierwsza karawana wielbłądów jaką widzieliśmy w Maroko.
O możliwości spotkania karawan wielbłądzich świadczyły mijane przez Nas znaki drogowe.
Po wcześniejszych deszczach z koryt wystąpiły potoki przez które musieliśmy się przeprawić a z ukrycia wyłoniły się też różne dzikie zwierzęta – m. in. jaszczurki i szynszylopodobne.
Dopełnieniem dzisiejszego dnia było szukanie kwatery co nie jest takie proste kiedy trzeba kluczyć po starówce marokańskiego starego miasta, w którym jak się okazuje drogi zostały częściowo zniszczone.
Przed Nami jeszcze berberyjska kolacja i sen przed jutrzejszym pierwszym ponad stukilometrowym odcinkiem trasy.
Trasa: