
Jeśli w Tatry to na słowacką stronę.
Ktoś może powiedzieć, a cóż to w Polskie Tatry to nie można? Można, a nawet trzeba. Jednak tytuł artykułu po pierwsze nawiązuje do publikowanego przez nas od jakiegoś czasu cyklu słowackiego, a po drugie wskazuje na region bliski sercu każdego Polaka, jednak nie tak zadeptany i najechany jak polska część Tatr.
Wracając jednak do samych Tatr. Można powiedzieć, że napisano o nich chyba już wszystko. Przewodników książkowych jest mnóstwo, mniej lub bardziej szczegółowych, monografii przyrodniczych czy krajoznawczych również, wspomnień mieszkańców, taterników czy zwykłych turystów, a także stron internetowych traktujących o tematyce tatrzańskiej. Dlatego też nasz artykuł nie będzie konkurował z tymi wszystkimi materiałami, a jedynie będzie subiektywną zachęta do odwiedzenia kilku miejsc, które nam się podobają w rejonie Słowackich Tatr Zachodnich oraz Wysokich.

Co odróżnia Tatry Słowackie od Polskich? Przede wszystkim obszar, a co za tym idzie rozłożenie ruchu turystycznego na większej powierzchni, przez co nie mamy tak dołującego wrażenia chodzenia między ludźmi ściśnięci jak na wielkomiejskim deptaku, jak chociażby w Dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej, o Morskim Oku nie wspominając. Owszem, w Tatrach Słowackich są również miejsca, gdzie turystów jest dość sporo, jak rejon Rohaczy w Tatrach Zachodnich, czy też okolice Szczyrbskiego Jeziora, Popradzkiego Stawu czy też Zielonego Stawu Kieżmarskiego w Tatrach Wysokich. Jednak w miejscach tych, przy tak dużym natężeniu ruchu turystycznego nie ma się wrażenia czyjegoś “oddechu na plecach” nawet w szczycie sezonu.
Rzeczą wręcz powszednią są nawet sytuacje, kiedy w niektórych dolinach Tatr Zachodnich, jak chociażby Dolinie Jałowieckiej trudno jest spotkać turystę, a sam szlak jest dość zarośnięty.

Przechodząc do kwestii praktycznych zacznijmy od dojazdu i samego poruszania się w omawianym rejonie. Oczywiście w Tatry Słowackie można dojechać transportem własnym jak i publicznym. Własny transport przydaje się szczególnie w obszarze Tatr Zachodnich. W odróżnieniu od Tatr Wysokich wzdłuż Tatr Zachodnich nie kursuje żadna kolejka ani stała linia autobusowa. Do każdej doliny musimy dotrzeć “extra” własnym samochodem lub autobusem z Liptowskiego Mikulasza, Liptowskiego Hradka czy Zuberca. Stąd osobiście polecam wyjazd własnym samochodem. Na pewno będzie łatwiej i sprawniej. Jednak nie zrażajcie się do komunikacji publicznej. Jest ona dość dobrze rozwinięta, szczególnie autobusy, które kursują w sezonie turystycznym w kierunku zachodniotatrzańskich dolin od bardzo wczesnych godzin rannych.


Trochę inna sytuacja, bardziej komfortowa, jest w rejonie Tatr Wysokich, gdzie przemieszczanie się wzdłuż całego ich grzbietu umożliwia linia kolejki wąskotorowej. Powoduje to, że nawet przyjeżdżając tutaj samochodem warto zostawić go pod pensjonatem, lub na campingu i poruszać się wspomnianą kolejką, tym bardziej, że pierwsze kursy ruszają skoro świt i trwają do późnych godzin wieczornych, a ich częstotliwość jest również dość wysoka.
Korzystając z transportu publicznego przy przyjeździe z Polski najlepiej chyba wylądować w Zakopanem, a następnie z niego przerzucić się na słowacką stronę autobusem, który kilka razy dziennie dojeżdża do Popradu i zalicza po drodze szereg interesujących nas miejscowości leżących wzdłuż Tatr Wysokich. W sezonie letnim funkcjonuje również połączenie autobusowe z Zakopanego do Liptowskiego Mikulasza przez Zuberec, ale tych autobusów w ciągu dnia jest znacznie mniej niż do Popradu. Dojeżdżając jednak do Popradu możemy bez problemu przerzucić się pociągiem w rejon Liptowskiego Mikulasza.

Inną formą przerzucenia się na drugą stronę Tatr, szczególnie zachodnich jest dojazd busem do Doliny Chochołowskiej, a następnie przejście przez Grzesia (1652 m) czy Rakonia (1879 m) w Doliną Rohacką i na Zwierówkę, z której możemy przejechać autobusem np. do Zuberca. Przeszliśmy tę trasę na własnych nogach i z pełną odpowiedzialnością możemy ją polecić.
Możliwe jest też przejście w rejon Żarskiej Doliny, ale w tym przypadku należy liczyć się z trudnościami technicznymi przy przejściu Ostrego (2088 m) i Płaczliwego Rohacza (2125 m), które zwielokrotniają się kiedy mamy na sobie duży plecak.

Co do noclegów, to jak już pisaliśmy na naszym blogu jest ich mnóstwo, różnej kategorii i w zróżnicowanych cenach. Przed wyjazdem należy jednak pamiętać, że rejon tatrzański jest bardzo popularny w sezonie letnim i rezerwacji noclegów należy dokonywać kilka miesięcy wcześniej. Jeżeli preferujecie wyjazd z namiotem to doskonałym miejscem na nocleg pod Tatrami Wysokimi jest camping w Starej Leśnej. Zaliczyliśmy go wielokrotnie i jesteśmy z tych pobytów bardzo zadowoleni.
Pod Tatrami Zachodnimi można również zatrzymać się na campingu, w Dolinie Raczkowej, jednak camping ten jest słabo zabezpieczony przed niepożądanym wejściem (bardzo niski płot) i słyszeliśmy o przypadkach kradzieży, z wyniesieniem namiotów z całą ich zawartością. Gdzie spać? Zadecydujecie sami. Nocleg w hotelu czy pensjonacie możecie zarezerwować w szybki i prosty sposób za pośrednictwem portalu Booking.com
Na początek jeszcze kilka dość istotnych uwag:
- Należy pamiętać, iż w Tatrach Słowackich, zarówno Zachodnich jak i Wysokich szlaki turystyczne są w większości zamknięte w okresie od 1 listopada do 14 czerwca. Nie dotyczy to szlaków dojściowych do schronisk.
- Doliny tatrzańskie są dość długie, w związku z czym zaleca się wychodzić na dłuższe wycieczki najlepiej wręcz o świcie. Czasami samo przejście doliny może zająć od 2 do 3 godzin bez wejścia na interesujące nas szczyty, a pamiętać należy jeszcze o powrocie.
- Tatry są górami o dość zmiennej pogodzie. W związku z tym należy pamiętać również o zabraniu ze sobą odpowiedniego wyposażenia, w tym odzieży. Nawet w lecie zdarzają się opady śniegu.
Wróćmy jednak do tego co najciekawsze, co interesującego znajdziemy w Tatrach Słowackich, od czego zacząć zwiedzanie, w które doliny iść itd.
Tatry Zachodnie
Dostęp do większości dolin i szczytów nad nimi górujących jest od strony południowej. Wyjątkiem jest jedynie Dolina Rohacka, która ma orientację północno-zachodnią. W związku z tym w przypadku pomieszkiwania w czasie urlopu w Liptowskim Mikulaszu lub okolicy do odwiedzenia Doliny Rohackiej konieczny jest przejazd kilkudziesięciu kilometrów z metą na parkingu w Zwierówce. W przypadku pozostałych dolin dojazd trwa kilkanaście minut i nie wiąże się z większymi problemami, nawet w przypadku korzystania z autobusów. Pamiętać jednak należy, że w interesujących nas godzinach wczesnorannych może nie być dojazdu autobusowego do kilku dolin.
Tak jak wspominaliśmy na początku niniejszy artykuł nie ma formy przewodnika i nie obejmuje wszystkich możliwych wycieczek w danym masywie górskim, a jedynie przedstawia nasze subiektywne preferencje, za to z gwarancją osobistego odbycia wycieczki.
Oto nasze propozycje przejść w Tatrach Zachodnich:
- Dolina Rohacka i otaczające ją szczyty.
Wycieczkę w Dolinie Rohackiej rozpoczynamy od przystanku autobusowego “Zuberec,,Tatliakova chata rázc.” lub centralnego parkingu zlokalizowanego w dolinie.

Przez około 5 pierwszych kilometrów czeka nas dreptanie asfaltem, praktycznie do bufetu zlokalizowanego w miejscu dawnego schroniska “Ťatliakova chata”. Bufet jest czynny od bardzo wczesnych godzin rannych, więc możemy się tu napić czegoś zimnego lub gorącego i ruszyć dalej. Można też w tym miejscu zrobić zapasy, gdyż bez względu na to jaką trasę wybierzemy będzie to ostatni bufet w tym dniu. W ogóle należy wspomnieć, że Tatry Zachodnie, po słowackiej stronie nie obfitują w zbyt wielką ilość schronisk czy bufetów (pozostałe, aż trzy to Chata Zverovka położona w tej samej dolinie, Žiarska chata w Dolinie Żarskiej oraz Chata Pod Náružím – Červenec nieopodal Jałowca), w związku z czym wędrując nimi należy mieć ze sobą odpowiednie zapasy napojów i jedzenia.


Przy Ťatliakovej chacie musimy się zdecydować co robimy dalej. Idziemy np. na Rakonia, Wołowca (2063 m) i może w grań Rohaczy, czy też decydujemy się na lżejszą wersję wycieczki do Rohackich Stawów.



W pierwszym przypadku musimy się liczyć z dość mozolnym podejściem na Rakonia. Późniejsze dotarcie na Wołowiec nie jest już tak ciężkie. Wracać możemy tą samą drogą lub Doliną Łataną przez Zabratową Przełęcz (1656 m) i Grzesia. Trasę tą możemy oczywiście zrobić także w przeciwnym kierunku. To co na pewno jest urzekające na opisywanej trasie to wspaniałe widoki rozciągające się z Rakonia, Wołowca czy Grzesia na obszar całych Tatr Zachodnich, zarówno polskich jak i słowackich. Ponadto należy wspomnieć, iż jak na warunki tatrzańskie trasa ta jest dość krótka i nie nastręcza większych problemów. Mogą ją przejść nawet mniej wprawni turyści. Jej czas przejścia to ok. 7-8 godzin, w zależności od wybranego wariantu.



Inną możliwością jest przejście od Ťatliakovej chaty na Rohackie stawy. Trasa jest również dość malownicza jednakże z ograniczeniem widoków do samej Doliny Rohackiej i szczytów ją otaczających. Nawet mniej wytrawnym turystom nie powinna zająć więcej niż 5-6 godzin (nie licząc odpoczynków).


Mapa trasy:
- Dolina Jałowiecka i Bobrowiecka oraz wejście na Siwy Wierch
W pierwszej kolejności, przy przejściu tej trasy należy zwrócić uwagę na kwestie orientacji w terenie. Po dotarciu do wsi Jałowiec, bo to z niej wychodzimy na trasę, jak i wracając do niej musimy się dość mocno napracować żeby znaleźć szlak (konkretnie szlak koloru żółtego). Można go od razu zgubić, nie wiadomo w którym momencie, co przydarzyło się właśnie nam. Pamiętajcie, że po dojechaniu samochodem lub autobusem do Jałowca, aby wejść na szlak musicie się udać do początku wsi, przejść przez rzekę (na szczęście jest tylko jedna) i znaleźć rosochę z tabliczkami szlaku. Teraz będzie już łatwiej, chociaż z trudnościami orientacyjnymi będziemy jeszcze mieli do czynienia w przysiółku Bobrovecka Vapenica, gdyż szlak kręci w tym miejscu między budynkami ośrodka wypoczynkowego i można się trochę zamieszać.


Po minięciu wspomnianego miejsca nie powinno być już problemów orientacyjnych.
Jeśli nie pobłądzicie zbyt dużo to przy wejściu do Doliny Jałowieckiej powinniście się pojawić po ok. 1 godzinie marszu od startu. I w tym miejscu powoli zaczyna się surwiwal, rzecz niespotykana w polskiej części Tatr. Początkowo idziemy jeszcze dość szeroką ścieżką, która po każdym kolejnym metrze staje się coraz węższa i już jako naprawdę wąska ścieżyna wyprowadza nas na Jałowiecką Palenicę (sedlo Palenica) (1573 m). W trakcie marszu doliną nie będziemy podziwiać spektakularnych widoków. Dolina jest dość wąska i głęboka. Dopiero po dotarciu do Doliny Bobrowieckiej zaczynają się widoki Siwego Wierchu (1805 m) oraz grani Salatina (2048).

Mała Kopa i Ostra widziane z Siwego Wierchu.

Przejście tą doliną nie jest zbyt forsowne, jednak ze względu na jej głębokość i swoiste “ściśnięcie” panuje w niej dość duża wilgotność. Powoduje to całkowite zamoczenie ubrań w czasie jej przejścia (bardzo wąska ścieżka, z koniecznością przejść przez trawy, łopiany, maliniska itp.). W związku z tym sugerujemy ubrać się w spodnie z długimi nogawkami (woda nie będzie spływać do butów).


Całość niedogodności kończy się na Jałowieckiej Palenicy. Od tego miejsca szlak jest już bardzo przyjemny, obfitujący w piękne widoki, wyprowadzający nas na szczyt Siwego Wierchu. Powrót z Siwego Wierchu do Jałowca możemy wykonać tą samą drogą lub przez szczyty Ostrej (1764 m) i Małej Kopy (1637 m). W okolicach Ostrej należy wzmóc ostrożność, gdyż kiedyś nadzialiśmy się w tym miejscu na żmijowisko. Na trasie funkcjonuje jedno schronisko, Chata Pod Náružím – Červenec, położone za Małą Kopą.


Całość trasy nie powinna zająć więcej niż 9 – 10 godzin.
Mapa trasy:
- Wejście na Rohacza Płaczliwego i Ostrego Doliną Żarską.
Ostatnia z proponowanych przez nas wycieczek wiedzie z Żaru w rejon postrzępionych szczytów Ostrego i Płaczliwego Rohacza. Wycieczkę rozpoczynamy na ostatnim przystanku autobusowym we wsi Żar (nie można się pomylić, autobus zawraca w tym miejscu) lub na parkingu samochodowym przy początku Doliny Żarskiej.

Do schroniska “Žiarska chata” szlak jest dość monotonny, wydaje się, że nigdy się nie skończy. Na początku trasy możemy zdecydować, czy chcemy iść szlakiem, czy drogą asfaltową do schroniska. Osobiście jestem przeciwnikiem asfaltowania gór, ale w tym wypadku zalecam marsz asfaltem. Szlak prowadzący bokiem drogi asfaltowej jest dość mocno uszkodzony zarówno przez ścinkę drzew jak i prowadzone prace ziemne. Masa dziur, wykrotów itp.
Po dotarciu do schroniska zalecamy przerwę gastronomiczną. Bufet oferuje dość duży wybór dań i napojów za rozsądną cenę. Należy przy tym pamiętać, że innego schroniska w tym dniu już nie uświadczymy.
Po krótkim popasie możemy ruszać dalej, w górę doliny. Szlak od samego początku robi się zdecydowanie bardziej stromy i taki pozostaje praktycznie do końca. Jedynie na odcinku między rosochą “Pod Homolkou”, a Żarską Przełęczą (1917 m) odrobinę się wypłaszcza. Samo wejście na Płaczliwego Rohacza to już prawie pion.


Jeżeli interesuje nas zdobycie także Ostrego Rohacza musimy się liczyć z faktem zgubienia części wysokości, a następnie ponownego podejścia, a także nieco większych niż dotychczas trudności technicznych, gdyż przejście Ostrego Rohacza jest w kilku miejscach zabezpieczone dość długimi odcinkami łańcuchów.


W związku z tym zdecydowanie odradzam tę część wycieczki rodzinom z dziećmi. Z doświadczenia wiem, że w takich miejscach jak opisywane powyżej bardzo często dochodzi do problemów, z zatarasowaniem szlaku na ładnych kilkadziesiąt minut w najlepszym wypadku. Czasami kończy się nieco groźniej.
Czy w związku z tym warto tak ryzykować i wchodzić na Ostrego Rohacza? Zdecydowanie warto. Panoramy jakie roztaczają się zarówno z Płaczliwego jak i z Ostrego Rohacza są jednymi z najpiękniejszych i najrozleglejszych w Tatrach Zachodnich. Odpuszczając wejście na te dwa szczyty będziemy później “pluć sobie w brodę”, że nie zrobiliśmy tego, a było tak blisko.


Jeśli chodzi o powrót to możemy zejść w dół na kilka sposobów. Po pierwsze wracać tą samą trasą. Po drugie przejść z Płaczliwego Rohacza na Smutną Przełęcz (1963 m) i dalej w dół do Doliny Żarskiej. Ostatnią z możliwości jest powrót do Żaru granią Barańca (2185 m), jednak tutaj należy się liczyć jeszcze z kilkoma podejściami i dość stromym zejściem w końcówce trasy.
Nam akurat przypadło w udziale zejście dwoma pierwszymi wariantami, ale oczywiście zachęcamy także do przejścia przez Baraniec. Na pewno będzie fajnie.



Za wyjątkiem Ostrego Rohacza trasa nie jest zbyt trudna technicznie. Praktycznie do Rohacza Płaczliwego można dojść z dziećmi. Pamiętać jednak należy, iż jest to dość długa i wyczerpująca kondycyjnie wycieczka, a problemy mogą się pojawić dopiero przy zejściu. Na przejście trasy należy sobie zarezerwować 8 – 9 godzin plus ewentualne odpoczynki.
Mapa trasy:
Tatry Wysokie
W porównaniu do Tatr Zachodnich wyjście na szlaki w Tatrach Wysokich jest o niebo łatwiejsze komunikacyjnie. Praktycznie prawie przy wszystkich najistotniejszych punktach startowych w wysokotatrzańskie doliny i szczyty umiejscowione są przystanki kolejki tatrzańskiej, poczynając od Tatrzańskiej Łomnicy, a na Szczyrbskim Jeziorze kończąc. Poza zasięgiem kolejki jest potencjalny punkt wyjścia lub zejścia z Krywania (2495 m) w Trzech Studniczkach oraz punkt wyjścia lub zejścia z Jagnięcego Szczytu (2230 m) i Zielonego Stawu Kieżmarskiego zlokalizowany na przystanku autobusowym Biela voda.
Co do przystanku Biela voda to nie jest to jakiś problem, gdyż jest on położony stosunkowo blisko Tatrzańskiej Łomnicy i dość szybko można się z niego dostać pieszo do tej ostatniej. Udogodnieniem tego miejsca jest parking samochodowy przy przystanku, który pozwala na wyjścia na Jagnięcy Szczyt, ale też i wymusza powrót w to samo miejsce.
Problemem są Trzy Studniczki. Autobusów do osady i z niej jest jak na lekarstwo, a do Szczyrbskiego Jeziora droga dość daleka. Rozwiązaniem jest jazda “stopem” i powrót szlakiem do Szczyrbskiego Jeziora lub tak jak w przypadku Bielej vody pozostawienie samochodu na parkingu i powrót do niego po wejściu na Krywania.
Polecane wycieczki:
- Na Krywania z Trzech Studniczek
Wycieczka na Krywania jest jedną z trudniejszych z proponowanych przez nas w tym artykule. W ogóle wspomnieć należy, iż w słowackich Tatrach Wysokich mało jest miejsc/szczytów, na które można wejść bez problemów i podziwiać przepiękne panoramy. Stąd dla osób o słabszej kondycji, czy rodzin z dziećmi zdecydowanie polecamy wycieczki w niższe partie, w doliny tudzież wjazdy w górne partie kilkoma wyciągami, kolejkami jakie znajdują się w Tatrach Wysokich.



Co do wejścia na Krywań to naszym zdaniem najlepszym punktem startowym wycieczki są Trzy Studniczki. Marzeniem byłoby aby ktoś nas tam podwiózł, chyba że będzie akurat jakiś autobus skoro świt, Pozwoli to nam zejść nie w to samo miejsce skąd wyszliśmy, ale do Szczyrbskiego Jeziora.
Tak jak wspomnieliśmy wycieczka nie jest łatwa technicznie. Również należy na nią poświęcić sporo czasu.


Na trasę wychodzimy z parkingu w Trzech Studniczkach. Od razu musimy się mieć na baczności, gdyż szlak wbrew logice schodzi początkowo w dół do osady, a nie tak jak prowadzi polna droga od parkingu w górę.
Po dojściu do osady (kilka domków) kończą się problemy orientacyjne. Od tego momentu idziemy cały czas pod górę mniej lub bardziej stromym trawersem przez grzbiet, aż do rozejścia w Krywańskim żlebie. Trasa jest monotonna i dość ciężka, ale to co najgorsze dopiero przed nami. Na osłodę trzeba wspomnieć, iż po wyjściu z Trzech Studniczek nad górną granicę lasu zaczynają się piękne widoki na Krywania.
W Krywańskim Żlebie szlak jest jeszcze bardziej stromy niż dotychczas. Mimo, że początkowo prowadzi on meandrującym trawersem zaczynają narastać trudności techniczne w postaci żlebików, pierwszych łańcuchów itp. Im dalej w górę tym gorzej Szlak nie jest zbyt dobrze zabezpieczony. Jest dość niebezpiecznie. Cały czas trzeba uważać na przypadkowe potknięcia, poślizgnięcia czy wywrotki. Na kopule szczytowej Krywania nie ma już jakichkolwiek zabezpieczeń. Za to na samym szczycie jest już nieco płasko i trochę więcej miejsca na odpoczynek.
Na szczycie czeka nas nagroda w postaci niesamowitych widoków praktycznie na całe Tatry, zarówno zachodnie jak i wysokie, polskie i słowackie. Należy tylko trafić w okno pogodowe, a z tym bywa już różnie.



Kolejne problemy zaczynają się przy zejściu ze szczytu do Krywańskiego Żlebu. Naszym skromnym zdaniem jest ono o wiele bardziej niebezpiecznie niż podejście i taka sytuacja ma miejsce, aż do końcowych kroków w żlebie. Od podstawy żlebu idziemy następnie w kierunku Jamskiego Stawu i dalej w kierunku Szczyrbskiego Jeziora. Tutaj również musimy bardzo uważać na nieregularnie położone, różnej wielkości głazy i kamienie na szlaku, które skutecznie wpływają na potknięcia i doprowadzają do skręcenia stawu skokowego. Taka niewygodna droga trwa przez odcinek ok. 3,5 km do rosochy przy Jamskim Stawie gdzie przechodzi w szeroką szutrówkę doprowadzającą do Szczyrbskiego Jeziora, w którym kończymy wycieczkę.


Przed wyjściem w górę należy się dobrze zaopatrzyć w stosowny prowiant. Na trasie nie ma żadnego schroniska. Do przejścia całej trasy będziecie potrzebowali ok. 8-9 godzin. Jak na warunki tatrzańskie niby nie dużo, ale to tylko pozory.
Mapa trasy:
- Przez Bystry Przechód, czyli dookoła Soliska
Wizyta w Dolinach Młynickiej i Furkotnej, a także przejście Bystrym Przechodem jest jedną z krótszych czasowo propozycji wycieczkowych. Nie znaczy to, że łatwiejszych. Tak jak poprzednio należy się zaopatrzyć w odpowiednie ilości picia i jedzenia, gdyż nie będzie po drodze żadnego schroniska. Obowiązkowo zabierzcie ze sobą rękawiczki, gdyż na Bystrym Przechodzie (2300 m) będziemy się musieli trochę nagimnastykować na łańcuchach. W ogóle na wszystkich proponowanych wycieczkach rękawice się przydadzą, zarówno do ogrzania rąk jak i do wspinania po łańcuchach.

Przejście trasy za wyjątkiem Bystrego Przechodu nie nastręcza większych trudności terenowych. Wycieczkę możemy zacząć w centrum Szczyrbskiego Jeziora np. na dworcu kolejowym i udajemy się w kierunku Doliny Młynickiej i Wodospadu Skok. Trasa od początku do końca jest bardzo malownicza, obfitująca w przepiękne widoki, co powoduje że w zasadzie nie odczuwany zbytnio przewyższenia, aż do dojścia do Bystrego Przechodu. Po drodze możemy jeszcze podziwiać wspaniały Wodospad Skok, jeden z większych w Tatrach. Szlak idzie tuż obok niego.



Po przejściu Doliny Młynickiej musimy się już niestety nastawić na nieco większe trudności. Droga zaczyna być bardziej stroma od dotychczasowej i pojawiają się łańcuchy, które po kilkudziesięciu metrach wyprowadzają nas na Bystry Przechód. Z tego miejsca pozostaje nam już zejście, niestety również po łańcuchach w dół, do Doliny Furkotnej. Jeżeli ktoś lubi ryzyko może pokusić się jeszcze o wejście na Furkota (2405 m). Niestety nie prowadzi na niego szlak turystyczny więc wejście może być okupione mandatem.



Po zejściu poniżej Bystrego Przechodu pozostaje nam już tylko powolne parcie w dół Doliną Furkotną do Szczyrbskiego Jeziora. W czasie przejścia doliną warto się trochę porozglądać, gdyż w pobliżu szlaku często można spotkać pasące się kozice.



Na przejście całości trasy będziecie potrzebować ok. 6 godzin, nie licząc oczywiście odpoczynków. trasa ta może służyć przetarciu się w zdobywaniu wyższych szczytów z większą ekspozycją i większą ilością łańcuchów.
Mapa trasy:
- Na Rysy ze Szczyrbskiego Jeziora.
Jedna z bardziej kultowych tras w całych Tatrach. Najciekawiej jest pokonać ją podchodząc od polskiej strony, z Łysej Polany i Morskiego Oka i zejść w rejon Szczyrbskiego Jeziora, ale to temat na odrębną historię. My zajmiemy się wejściem na Rysy (2499 m) od słowackiej strony i takim samym zejściem.


W odróżnieniu od dwóch pierwszych zaprezentowanych wycieczek po drodze będziemy mieli możliwość skorzystania z usług aż dwóch schronisk, Chaty przy Popradzkim Stawie oraz Chaty pod Rysami. Nie oznacza to jednak, że nie musimy brać wałówki i picia.
Wycieczkę na Rysy najlepiej rozpocząć w jednym z dwóch punktów startowych, a mianowicie w Szczyrbskim Jeziorze lub na przystanku kolejowym “Popradske pleso”. Czasowo wychodzi tak samo. Różnica polega na tym, że szlak z przystanku Popradske pleso biegnie do Popradzkiego Stawu cały czas asfaltem, a szlak ze Szczyrbskiego Jeziora po naturalnym podłożu. Można spróbować wejść na Rysy z jednego punktu, a skończyć w drugim. Wybór należy do Was.


Bez względu na wybór początku trasy odcinek do Popradzkiego Stawu nie należy do najbardziej fascynujących. Po prostu trzeba go zrobić. Od Popradzkiego Stawu rozpoczyna się właściwa wędrówka, początkowo dnem Doliny Mięguszowieckiej, wśród dominującej tutaj kosodrzewiny, spokojnie bez większych przewyższeń. Sytuacja zmienia się po dojściu do rosochy w miejscu rozejścia szlaków na Koprowy Wierch (2363 m) i na Rysy. My oczywiście udajemy się na Rysy rozpoczynając od tego miejsca pokonywanie wielu zakosów wyprowadzających nas w górne partie Żabiej Doliny z ciekawymi Żabimi Stawami Mięguszowieckimi. Za stawami rozpoczyna się bardziej eksponowany teren z kilkoma łańcuchami, ale też platformami ułatwiającymi wędrówkę początkowo do schroniska Chata pod Rysami, a następnie na Przeł. Wagę (2340 m) i na szczyt Rysów.
Pozostaje podziwianie przepięknych widoków, jednak należy przy tym uważać, gdyż na samym szczycie Rysów jest bardzo mało miejsca i można się łatwo zsunąć.


Wejście na Rysy od Słowackiej strony nie nastręcza zbyt wielu problemów, może poza kondycyjnymi. Jest ono o wiele łatwiejsze niż od polskiej strony. Stąd jeżeli zawsze marzyliście o wejściu na Rysy, ale przerażała Was kilkugodzinna droga asfaltówką do Morskiego Oka, a następnie dość niebezpieczna ekspozycja przy wejściu na szczyt to droga na Rysy od słowackiej strony jest dla Was. Można powiedzieć, o ile można – “lekko, łatwo i przyjemnie”.



Powrót przebiega tą samą drogą jak wejście. Po dojściu do Popradzkiego Stawu warto podejść jeszcze do symbolicznego cmentarza ofiar gór położonego nieopodal stawu, na którym znajduje się szereg charakterystycznych krzyży liptowskich, niespotykanych nigdzie indziej oraz wiele tabliczek z nazwiskami osób, które zginęły w Tatrach.
Trasa nie powinna Wam zająć więcej niż 8-9 godzin.
Mapa trasy:
- Doliną Mięguszowiecką na Koprowy Wierch.
Początek, część trasy oraz jej zakończenie jest identyczna jak w opisywanej powyżej wycieczce na Rysy, więc nie będziemy się zbytnio zagłębiać w tę kwestię. Na trasę należy się wyposażyć tak jak na inne opisywane wycieczki. Różnica pomiędzy bieżącą trasą, a opisywaną wcześniej na Rysy jest taka, że po drodze będziemy mieli tylko jedno schronisko, a mianowicie Popradzką chatę.

Opis wejścia na Koprowy Wierch rozpoczynamy więc od opisywanej powyżej rosochy w Dolinie Mięguszowieckiej z tabliczkami kierunkowymi na Koprowy Wierch i Rysy. Tym razem idziemy na Koprowy, spokojnie wznoszącym się terenem dochodząc do Doliny Hińczowej z Hińczowymi Stawami.



Od tego miejsca, a nawet już wcześniej możemy obserwować ludzi udających się na Rysy, gdyż jak na dłoni widać szlak prowadzący przez Żabią Dolinę w kierunku schroniska “Chata pod Rysami”. Po minięciu Hińczowych Stawów zwiększa się trochę nachylenie szlaku i po kilkunastu/kilkudziesięciu minutach meldujemy się na Wyżniej Koprowej Przełęczy (2180 m), skąd po około 30 minutach marszu lądujemy na wierzchołku Koprowego Wierchu.



Sam szczyt Koprowego Wierchu jest dość wąski, z małą ilością miejsca do siedzenia, za to roztaczają się z niego piękne widoki na Dolinę Mięguszowiecką oraz całą główną, graniczną grań Tatr od Szpiglasowego Wierchu (2172 m) po Rysy.
Trudno nam w tej chwili powiedzieć jaka jest popularność tego wejścia gdyż zdobyliśmy ten szczyt przy trochę brzydszej pogodzie i do momentu wejścia na górę nie spotkaliśmy żadnego turysty. Dopiero schodząc drogą powrotną zaczęliśmy mijać turystów prących w górę, ale też było to tylko kilka osób.




W tym miejscu chcielibyśmy się jeszcze zatrzymać na Wyżniej Koprowej Przełęczy. Jeżeli mielibyście okazję zorganizować powrót z Trzech Studniczek to alternatywą zejścia jest trasa przez Hlińska i Koprową Dolinę. Nie trzeba wówczas iść tą samą drogą.
My niestety nie mieliśmy tyle szczęścia i wracaliśmy tak jak przyszliśmy. Na całą trasę musicie zarezerwować ok. 7-8 godzin marszu.
Mapa trasy:
- Jagnięcy Szczyt – jedno z najciekawszych wejść w Tatrach.
Naszą ostatnią propozycją w tym artykule jest wycieczka na Jagnięcy Szczyt.
Wejście na Jagnięcy Szczyt można zorganizować dwojako.
Po pierwsze wjechać kolejką linową z Tatrzańskiej Łomnicy do Łomnickiego Stawu (Skalnate Pleso), a następnie udać się przez Rakuską Czubę (2038 m) do Zielonego Stawu Kieżmarskiego po czym wejść na Jagnięcy Szczyt. Alternatywą jest trasa z opisywanej już Bielej vody przez Dolinę Kieżmarską i wejście na szczyt.

My zachęcamy was do tego pierwszego wariantu, mimo że ma on jedną zasadniczą wadę, a mianowicie po wejściu na Rakuską Czubę trzeba stracić dość sporo wysokości i zejść do Zielonego Stawu Kieżmarskiego. Jednak jest to i tak lepsze niż dreptanie monotonną drogą z Bielej vody, tym bardziej że musimy nią iść jeszcze raz z powrotem.

Tak więc proponujemy nastawić się bojowo i ruszyć na dolną stację kolejki na Łomnicki Szczyt (2634 m), zakupić bilet jednostronny do Łomnickiego Stawu i ruszyć na trasę. Po wyjściu z wagonika kolejki ruszamy prosto na szlak obok obserwatorium astronomicznego tzw. tatrzańską magistralą, taką słowacką ceprostradą. Szlak jest dość łatwy i wygodny i po około 1,5 godzinnym spacerze doprowadza nas na Rakuską Czubę. Możemy wówczas popodziwiać naszą dalszą trasę z zejściem do Zielonego Stawu Kieżmarskiego i wejściem na Jagnięcy Szczyt, a także widoki na Tatry Bielskie, których do tej pory nie widywaliśmy.




Po krótkim odpoczynku ruszamy więc zakosami, a w końcowym odcinku szlaku po łańcuchach w dół i dochodzimy do schroniska przy Zielonym Stawie. Możemy chwilę odetchnąć lub uderzyć na szczyt. Szlak na Jagnięcy Szczyt nie należy do łatwych, stąd odradzamy całą tą wycieczkę osobom ze słabą kondycją, rodzinom z dziećmi, a także osobom z lękiem wysokości, ze względu na dużą ekspozycję terenu.


Zaraz za schroniskiem zaczyna się dość ciężkie i strome podejście w kierunku Czerwonego Stawu Kieżmarskiego i dalej w Jagnięcą Dolinę, gdzie po krótkim wypłaszczeniu znowu uderzamy w górę po piargach, a w końcówce po łańcuchach. Po pokonaniu tych przeszkód i przerzuceniu się na drugą stronę grzbieciku dochodzimy do głównego wierzchołka Jagnięcego Szczytu, z którego roztacza się przepiękna panorama Tatr Bielskich, jedna z najładniejszych w całych Tatrach. Naprawdę warto tutaj wejść.


Po krótszym czy też dłuższym odpoczynku trzeba jednak wracać. Ta sama droga w dół do Zielonego Stawu i dalej Doliną Kieżmarską do Bielej vody, monotonnym dołującym szlakiem, ale jakoś trzeba wrócić do cywilizacji.
Mapa trasy:
Opisana trasa jest bardzo wyczerpująca jednak dająca wiele satysfakcji. Żeby ją przejść zarezerwujcie sobie jakieś 8-9 godzin.
Na trasie znajduje się jedno schronisko przy Zielonym Stawie, w którym można uzupełnić zapasy.
Wycieczka na Jagnięcy Szczyt była ostatnią propozycją w tym artykule. Zdajemy sobie sprawę, że nie opisaliśmy wielu tatrzańskich szlaków, których odkrycie pozostawiamy Wam. My na pewno w Tatry wrócimy jeszcze nie raz i postaramy się dotrzeć do miejsc, w których jeszcze nie byliśmy. Wrażeniami z tych wycieczek na pewno się z Wami podzielimy.
Jednak żeby Was nie zasmucić zapewniamy, że to jeszcze nie koniec wspomnień z pobytu w Tatrach. Niebawem zachęcimy Was do wyjazdu w Tatry Bielskie i Nizkie Tatry. Mamy nadzieję, że one również was zaciekawią i może zainspirują do ich odwiedzenia.


