AZJA ŚRODKOWA,  AZJA ŚRODKOWA 2024,  OKOŁOROWEROWO,  PAMIR,  REGIONY,  SPORT I PODRÓŻE,  TADŻYKISTAN,  TOP,  WYPRAWY

Pożegnanie z Pamirem. Z ponowną wizytą w Duszanbe.

Po dniu odpoczynku spędzonym w Chorogu i rozstaniu z Wojtkiem przemierzającym dalej Trakt Pamirski nie pozostało nic innego jak pożegnać Pamir i wrócić do Duszanbe.

Wbrew pozorom nie było to takie proste, gdyż nie licząc możliwości powrotu rowerem jedynym alternatywnym środkiem transportu pozostawało Pamir Taxi, czyli przejazd terenowym samochodem z zapakowanymi na dach bagażami oraz rowerami.

Przejazd z Chorogu do Duszanbe udało nam się dogadać dzień przed wyjazdem. W odróżnieniu od wcześniejszych podwózek tym razem zostaliśmy podpięci pod kilku innych współpasażerów.

Tak więc pewnego, wtorkowego poranka czekamy na busa, który przyjeżdża pół godziny za wcześnie, na szybko pakujemy manele, w tym rowery i jedziemy na główny postój Pamir Taxi zlokalizowany na rogatkach miasta, na którym mają się do nas dosiąść pozostali pasażerowie.

Kierowca powoli zaczyna załadowywać bagażami dach samochodu. Na pierwszy ogień idą nasze sakwy i o zgrozo okazuje się, że dwóch brakuje, znowu moich. Zostały na ulicy przed naszym pensjonatem. Nie sprawdziliśmy kierowcy, który miał je załadować do samochodu. Cóż, nasza wina.

Nie pozostaje nic innego jak wykonać szybki rajd taksówką do hostelu po sakwy, które jak się okazało czekały na nas spokojnie pod płotem hostelu.

Co za szczęście, że Tadżycy są z natury uczciwi i nie biorą cudzego, jednak pewnie gdyby sakwy dłużej tam pozostawały ktoś by się nimi w końcu zainteresował.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, zapakowaliśmy się do naszego busa z bagażami oraz towarzyszami podróży i ruszyliśmy po ok. 1,5 – godzinnych przygotowaniach w stronę Duszanbe.

Jeszcze tylko mała dygresja odnośnie naszych współpasażerów. Jak to często w państwach byłego ZSRR bywa, stwierdzenie “autobus nie …, nie rozciągnie się” nie do końca się sprawdza, albowiem do naszej 7 – osobowej Toyoty Land Cruiser wsiadło nas dziewięć osób dorosłych i niemowlak. 

Ciekawą osobą była pewna kobieta, która podróżowała z około 17-letnią córką. W trakcie jednego z postojów okazało się, że jej starsza córka kończy studia inżynierskie w Rzeszowie, wylosowała właśnie amerykańską zieloną kartę i przenosi się do USA, natomiast młodsza jest odwożona do Duszanbe przez matkę na samolot do Chin, bo tam się uczy. Ot taki mały rozrzut rodziny po świecie.

W sumie z Chorogu wyjechaliśmy ok. 8:30. Nastawialiśmy się na bardzo długą jazdę, pamiętając o blokadach drogi głównie na odcinku Vanj – Kalaikhum, ale okazało się, że nie było tak źle i cały odcinek do Kalaikhum udało się przejechać bez żadnych przymusowych postojów.

W ogóle bardzo szybko pokonaliśmy ten dystans (ok. 250 km) gdyż nasz kierowca jechał jak szalony, a walenie na wybojach głową w sufit samochodu miało miejsce dość często.

Dzięki temu do Kalaikhum dotarliśmy ok. godziny 15:00, po sześciu i pół godzinach jazdy, a do Duszanbe ok. 20:00. zaliczając po drodze jedną kontrolę paszportową i krótki obiad w Kulob.

Kancelaria Premiera Tadżykistanu w Duszanbe.

Zaraz na wjeździe do Duszanbe przechwytuje nas Anwar, który zadecydował, że właśnie mamy wysiąść, bez słowa sprzeciwu zabrać nasze rzeczy i zamknąć rowery w nieodległym magazynie, którego był właścicielem (mamy po nie wrócić następnego dnia).

Ponadto zarezerwował nam nocleg w hostelu, który jego zdaniem był na poziomie, gdyż uznał, że nasza wcześniejsza miejscówka jest zbyt obskórna. Cóż było robić. Nie chciało nam się walczyć, tym bardziej że nasz dobrodziej miał dobre intencje, a zrobiło się też dość późno.

Ponowne spotkanie z Anwarem miało miejsce w dniu następnym, kiedy to spacerując ulicą Rudaki, odwiedzając m.in. meczet Haji – Jakub zadzwoniła komórka Mariusza. Po krótkiej rozmowie wyszło, że nasz nieoceniony Anwar zabiera nas na obiad (oczywiście bez dyskusji), a potem do magazynu po rowery.

W międzyczasie potrzebowaliśmy wyciągnąć trochę kasy z bankomatu i o ile z kartami Visa nie było większego problemu o tyle karty Mastercard/Maestro praktycznie nie są obsługiwane w Tadżykistanie. W całym Duszanbe był tylko jeden bankomat honorujący te karty.

W trakcie obiadu zaczęliśmy jakoś spontanicznie trochę nawiązywać do sytuacji politycznej w Tadżykistanie. Zapytaliśmy o opozycję, kontrkandydatów np. w wyborach prezydenckich itd. Zaskoczyliśmy się kiedy nasz gospodarz dość mocno się otworzył w tym temacie. Do tej pory myśleliśmy, że jest on wielkim zwolennikiem jaśnie panującego prezydenta Emonali Rahmona, jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna, gdyż z ust Anwara padło wiele słów krytyki pod adresem prezydenta. Mieliśmy wrażenie, że nasz gospodarz trochę się bał tej rozmowy, gdyż nie miał pewności czy nie jesteśmy podsłuchiwani w restauracji, a należy pamiętać, że obecne władze nie certolą się z opozycją, a nocne aresztowania i zniknięcia ludzi pozwalających sobie na krytykę obecnej władzy są zjawiskami powszechnymi.

Jeden z portretów prezydenta Tadżykistanu w Muzeum Narodowym w Duszanbe.

Fajnie się rozmawiało, jednak zanim się obejrzeliśmy wybiła godzina 17:00, a my w tym dniu byliśmy jeszcze umówieni na piwo z Samadem, więc trzeba się było zbierać.

Zakończyliśmy dzień wizytą w jak na standardy tadżyckie wręcz europejskim pubie oraz wieczornym spacerem po Rudaki w towarzystwie Samada.

Ostatni dzień pobytu w Duszanbe poświęciliśmy na dalsze, piesze zwiedzanie miasta zaliczając m.in. Muzeum Narodowe, w którym znowu za wyjątkiem leżącego Buddy nie było zbyt wielu eksponatów, które by nas oczarowały.

Trafiliśmy także do ogrodu botanicznego, który bardziej zasługiwał na miano parku z biletowanym wejściem. Oprócz zadbanych alejek i trawnika w ogrodzie nie było żadnych, jak na miejscowe warunki, egzotycznych roślin, a znajdująca się w centralnym miejscu ogrodu palmiarnia była kompletnie zdewastowana.

Tym ostatnim akcentem zakończyliśmy eksplorację Duszanbe. Pozostało dość wzruszające rozstanie z Anwarem, który mając świeczki w oczach pożegnał nas muzułmańską modlitwą mającą przynieść nam szczęście, szczególnie w naszej dalszej podróży, w tym przez Góry Fańskie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *