W końcu nastał ten dzień. Dzień, w którym zamontowaliśmy na rowerach sakwy i mogliśmy nareszcie wyruszyć na planowaną od blisko roku wyprawę do Chorwacji.
Niestety jak to często bywa, plany planami, a rzeczywistość rzeczywistością.
Jak się można domyśleć skrzętnie zaplanowany pierwszy dzień wyjazdu popsuła nam pogoda, tak więc z planowanych do przejechania 118 km zrobiło się ok. 40.
W związku z tym, że poranek przywitał nas deszczem, a i prognozy nie zapowiadały poprawy postanowiliśmy część trasy odbyć pociągiem licząc, że nie zmokniemy doszczętnie.
|
Na Dworcu Głównym we Wrocławiu. |
Zapakowaliśmy się więc do pociągu relacji Wrocław Główny – Kłodzko Główne i po 1,5 godzinie jazdy, ok. 12 00 wylądowaliśmy w moim rodzinnym mieście – Kłodzku.
|
W pociągu do Kłodzka. |
|
Nareszcie na miejscu. Czas wyruszać na trasę. |
Na szczęście pogoda zaczęła się poprawiać i nawet nie padało. Ruszyliśmy więc na trasę i po przejechaniu kilku kilometrów, po w zasadzie płaskim terenie zaczęliśmy krótką, ale treściwą wspinaczkę na wzniesienie pomiędzy wsiami Jaszkowa Górna i Rogówek.
|
Na podjeździe między Jaszkową Górną, a Rogówkiem. |
|
Na podjeździe między Jaszkową Górną, a Rogówkiem. |
Mimo ciężkich sakw udało nam się jakoś wjechać do góry, a następnie zjechać na pyszną kawę do mojej ukochanej Mamusi, gdzie po krótkim odpoczynku trzeba było niestety ruszać dalej.
|
Cała drużyna przed wyjazdem z Rogówka do Kamienicy. Od lewej: Paweł, Konrad, Ania i Andrzej. |
|
W okolicach Radochowa. |
Droga to wznosiła się to opadała i pomału, w całkiem już niezłej pogodzie i we wspaniałych humorach dotarliśmy do Stronia Śląskiego.
Niestety Ani przydarzył się defekt hamulca tylnego, który udało się nieco „podleczyć”, ale do pełni szczęścia było daleko.
|
Ostatnie kilometry. Dojeżdżamy do Starej Morawy. |
|
Ostatnie kilometry. Dojeżdżamy do Starej Morawy. |
Mimo to nasza karawana wolnym tempem, pokonując ostatnie kilometry, dojechała cała i zdrowa do Kamienicy, gdzie zostaliśmy po królewsku ugoszczeni przez właścicieli pensjonatu Monte Neve i po kilku godzinach wieczornych dyskusji udaliśmy się na spoczynek kończąc ten nie za długi kilometrowo, ale dość wyczerpujący pierwszy dzień jazdy.
Nasza trasa: